Cześć. Chciałbym się z wami oficjalnie przywitać, choć na forum jestem już wiele lat, to zawsze z perspektywy cichego obserwatora.
Na początek dodam że absolutnie odrzuca mnie tematyka gay oraz bi. Kompletnie nie interesuje mnie też kategoria man+animals pod względem seksualnym. Proszę więc aby nie pojawiały się tutaj tego typu posty.
Moja pasja dotycząca zoofilii sięga lat dziecięcych - zawsze miałem silne połączenie emocjonalne z moimi zwierzakami. W futrzakach odnajdowałem bliskość, ciepło, czułość. Te relacje, choć w moim przypadku nie seksualne, pozwalały mi spełnić swoją męską potrzebę otoczenia kogoś opieką, a w zamian otrzymywałem bliskość, i ciepło, o jakim mogłem pomarzyć w relacjach z kobietami. W okolicach 15 roku życia spotkałem się z materiałami audiowizualnymi o wiadomej tematyce. To był punkt zwrotny w moim życiu, i po 20 latach absolutnego uzależnienia od tego, mogę śmiało powiedzieć że zmieniło to mnie na poziomie tak głębokim, że czuję że po prostu mnie to uszkodziło. Ciężko mi uzyskać na chwilę obecną ekscytacje i prawdziwe silne podniecenie w inny sposób niż związany z tematyką. Zdałem sobie sprawę z tego że na dłuższą mete mogę nie być już w stanie stworzyć pełnej, prawdziwej relacji z kobietą.
Myślę że jest to swego rodzaju odbicie lustrzane tego, co odczuwają panie, które przekroczyły pewną granicę, i nie mogą już uzyskać spełnienia w inny sposób. Wczoraj, przypadkowo trafiłem na wybitnie ciekawy tekst który opowiada o żeńskiej perspektywie pani o pseudonimie "Nan". Nie wiem na ile jest to podkolorowane, i czy w jakimkolwiek stopniu prawdziwe, jednak czuję że cała treść mocno rezonuje z moją duszą. Jestem przekonany że gdyby nie to, że przytrafiło mi się być mężczyzną, to ten tekst byłby właśnie o mnie.
Jest tam jeden akapit który szczególnie mnie poruszył. Nan napisała o jej doświadczeniach z mężczyznami i tym że o ile łatwo znaleźć chętnego, to zazwyczaj po niedługim czasie przestaje im się taki układ podobać. Ja niestety nie miałem możliwości sprawdzić, jak czułbym się w takiej relacji, ale coś mi mówi że po 20 latach totalnej obsesji na tym punkcie, czułbym się raczej spełniony. Po prostu marzę o prawdziwym poligamicznym związku, w którym byłbym ja, partnerka, i nasz ukochany pupil. Mam takie głębokie poczucie że w takiej relacji mógłbym się realizować jako opiekun, obrońca, provider. wierze (być może naiwnie) że dzielenie z kimś takiej tajemnicy, spajało by nas, i uzupełniało.
Obecnie od kilku lat jestem singlem. Mam opory przed nawiązaniem kolejnej relacji. Obawiam się, że moje uszkodzone upodobania sprawią że jestem skazany na bycie sam.
Pozdrawiam, J.
Na początek dodam że absolutnie odrzuca mnie tematyka gay oraz bi. Kompletnie nie interesuje mnie też kategoria man+animals pod względem seksualnym. Proszę więc aby nie pojawiały się tutaj tego typu posty.
Moja pasja dotycząca zoofilii sięga lat dziecięcych - zawsze miałem silne połączenie emocjonalne z moimi zwierzakami. W futrzakach odnajdowałem bliskość, ciepło, czułość. Te relacje, choć w moim przypadku nie seksualne, pozwalały mi spełnić swoją męską potrzebę otoczenia kogoś opieką, a w zamian otrzymywałem bliskość, i ciepło, o jakim mogłem pomarzyć w relacjach z kobietami. W okolicach 15 roku życia spotkałem się z materiałami audiowizualnymi o wiadomej tematyce. To był punkt zwrotny w moim życiu, i po 20 latach absolutnego uzależnienia od tego, mogę śmiało powiedzieć że zmieniło to mnie na poziomie tak głębokim, że czuję że po prostu mnie to uszkodziło. Ciężko mi uzyskać na chwilę obecną ekscytacje i prawdziwe silne podniecenie w inny sposób niż związany z tematyką. Zdałem sobie sprawę z tego że na dłuższą mete mogę nie być już w stanie stworzyć pełnej, prawdziwej relacji z kobietą.
Myślę że jest to swego rodzaju odbicie lustrzane tego, co odczuwają panie, które przekroczyły pewną granicę, i nie mogą już uzyskać spełnienia w inny sposób. Wczoraj, przypadkowo trafiłem na wybitnie ciekawy tekst który opowiada o żeńskiej perspektywie pani o pseudonimie "Nan". Nie wiem na ile jest to podkolorowane, i czy w jakimkolwiek stopniu prawdziwe, jednak czuję że cała treść mocno rezonuje z moją duszą. Jestem przekonany że gdyby nie to, że przytrafiło mi się być mężczyzną, to ten tekst byłby właśnie o mnie.
Jest tam jeden akapit który szczególnie mnie poruszył. Nan napisała o jej doświadczeniach z mężczyznami i tym że o ile łatwo znaleźć chętnego, to zazwyczaj po niedługim czasie przestaje im się taki układ podobać. Ja niestety nie miałem możliwości sprawdzić, jak czułbym się w takiej relacji, ale coś mi mówi że po 20 latach totalnej obsesji na tym punkcie, czułbym się raczej spełniony. Po prostu marzę o prawdziwym poligamicznym związku, w którym byłbym ja, partnerka, i nasz ukochany pupil. Mam takie głębokie poczucie że w takiej relacji mógłbym się realizować jako opiekun, obrońca, provider. wierze (być może naiwnie) że dzielenie z kimś takiej tajemnicy, spajało by nas, i uzupełniało.
Obecnie od kilku lat jestem singlem. Mam opory przed nawiązaniem kolejnej relacji. Obawiam się, że moje uszkodzone upodobania sprawią że jestem skazany na bycie sam.
Pozdrawiam, J.
Last edited: